Otwórz gębę, Człowieku! Ale już inaczej, z uśmiechem

Dlaczego się komunikujemy? Najprostsza odpowiedź: bo czegoś chcemy od innej osoby. Potrzebujemy, żeby coś nam podał, sprzedał, pokazał. Żeby zwrócił na nas uwagę, kochał, przyjaźnił się, słuchał itp. Komunikacja to całe nasze życie. Bez niej nie bylibyśmy w stanie przetrwać. To komunikacja posuwa świat naprzód, prawda?

Nie jest niczym dziwnym zatem, że biznes to komunikacja. Bo realizowany jest przez ludzi. Możemy mieć najfantastyczniejszy produkt, czy usługę, ale jeśli nie przekażemy tej informacji innym osobom, pozostanie to jedynie w sferze naszego posiadania. Nic nie będziemy z tym w stanie zrobić.

Przez wieki uczyliśmy się komunikować na podstawie własnych doświadczeń. Stworzyliśmy około 7 tys. języków. Uznaliśmy, że słowo, gest, grymas, tembr głosu wymaga uważności, jest podstawą do budowania zaufania.

Czy jesteśmy więc obecnie zadowoleni ze stanu naszej komunikacji, z jej wyników? Badania pokazują, że nie. Było nam o wiele łatwiej, kiedy jedynymi osobami, z którymi obcowaliśmy były nasze rodziny, sąsiedzi i wąskie grono współpracowników. W chwili pojawienia się możliwości masowego podróżowania, a potem i internetu wywróciliśmy znany sobie dotąd świat do góry nogami. Nagle, rzeki, czy wręcz oceany informacji zaczęły nas zalewać. Dostęp do każdego niemal człowieka na naszej planecie, stał się po prostu możliwy. Podobnie jak do produktów i usług z najdalszych zakątków. Komunikacja stała się wyzwaniem.

Historia komunikacji biznesowej odzwierciedla postęp cywilizacji. Handel najpierw ograniczał się do małego grona znanych przez lata ludzi. Sukces w sprzedawaniu, czy kupowaniu opierał się na relacjach. Potem zaczął przekształcać się w  negocjowanie, a ten proces opierał się na posiadaniu wiedzy, zasobów finansowych oraz siły. Tak powstawały ogromne korporacje, których moc sprawcza przewyższała możliwości niejednego rządu. Kto miał informację, mógł nią zarządzać, bo to ona tworzyła status. Aż do XXI wieku. Wraz z postępem, rewolucją przemysłową 3.0, a obecnie już 4.0, zaczął zmieniać się paradygmat komunikacji. Dzięki możliwościom przekazu Goliat zaczął przegrywać z Dawidem, seryjnie. Bo dostęp do informacji ogromnie się zdemokratyzował. Informacja stała się ogólnie dostępnym towarem, można nie wydawać grosza, a mieć dostęp do wiedzy, o której kiedyś nie śniło się nawet filozofom.

Czy fakt posiadania informacji dał nam jednak większe poczucie kontroli, czy choćby szczęścia? Wprost przeciwnie. Bo co zrobić z milionami propozycji, które codziennie kuszą nas kolejnymi obietnicami? Jak je analizować, jak je wykorzystywać, jak odcedzać to, co ważne i potrzebne?

Otóż, zaledwie w ciągu kilkunastu ostatnich lat działania profesjonalne uległy absolutnemu przebiegunowaniu. Jednym z najbardziej ewidentnych obszarów zmian jest komunikacja biznesowa. Kiedyś procesy handlowe trwały tygodniami, czasem i miesiącami nawet. Teraz, technologia skróciła interwały do absolutnego minimum. Liczba podejmowanych przez nas codziennie decyzji zmieniła się w ilość, jest tak ogromna, że wręcz niepoliczalna. Procesy, do których kiedyś przygotowywaliśmy się przez wiele dni, by zwieńczyć je np. spotkaniem negocjacyjnym dziś trwają nieprzerwanie i składają się z wielu mikro kontaktów z naszym klientem, kontrahentem. Zrób teraz przerwę w czytaniu- przemyśl ostatnie zdania. Prawda, że tak to wygląda także u Ciebie? Sukces w prowadzeniu Klienta nie jest liczony przełomowymi wydarzeniami, a praktycznie codziennym bilansem spotkań, maili, wiadomości, zdarzeń zewnętrznych itd. Obłęd.

Jasne jest, że nie jesteśmy gotowi na to, żeby móc to wszystko kontrolować. Nie do końca jesteśmy w tanie tym też zarządzić. Dlaczego?

Wystarczy spojrzenie na procesy biznesowe, takie jak sprzedaż, zakupy, marketing, by zobaczyć, że to, co związane bezpośrednio z umiejętnościami człowieka nie zostało jeszcze zrewolucjonizowane. Zostaliśmy w tyle… Zdecydowanie przed nami kroczy postęp w IT, medycynie, sporcie, energetyce i innych dziedzinach nauki. My, ludzie, in gremio? Zostaliśmy z tym postępem sami…

Co dalej?

Zdemokratyzowanie dostępu do informacji zaczyna nas coraz bardziej rozwarstwiać! Dlaczego? Bo brakuje nam kompetencji do wyciągania wniosków, używania tego nadmiaru, do zarabiania na postępie. Znów dochodzi do elitarnego podziału na tych, w których zainwestowało się już wiele, i przez to są na najwyższych stanowiskach, zarabiają najwięcej i są po prostu gdzie indziej. Cała reszta gubi się w tych labiryntach innowacyjności.

Jak temu zaradzić?

Ostatnie dwie dekady, to przede wszystkim ogromne inwestycje biznesu w IT. Budżety wydatkowane na ten cel w firmach na całym świecie to bajońskie sumy. Jedna międzynarodowa korporacja potrafi wydać na ten cel około miliard dolarów rocznie! A na człowieka i jego rozwój, na technologię radzenia sobie ze światem i ze zmianami dzięki nowym kompetencjom? Ile na ten cel wydaje corocznie biznes?

Wpadliśmy niestety w pułapkę. Człowiek ma poradzić sobie z tym, co się dzieje sam, albo przy minimalnej pomocy firmy i to najczęściej w ramach takich zakresów wiedzy, które niemal jak komputer, czy samochód służbowy należą się odpowiedniemu poziomowi stanowiskowemu. Tymczasem nie bardzo widać jest innowacje w procesach zarządzania sprzedażą, zakupami, marketingiem itp. Od połowy XX wieku, kiedy to powstawały zręby nowoczesnego podejścia do tych procesów nie doświadczaliśmy przełomów ideowych.

Przyczyną tego stanu rzeczy może być to, że system pracy „u kogoś” nie zmienić się w swoich podstawach od połowy XIX wieku. Pracownik ma przyjść, zrealizować przydzielone mu zadania w ramach postawionego celu i wyjść o określonej porze. Tradycyjna struktura piramidy, brak miejsca na rzeczywiste korzystanie z zasobów i talentów, nieporadne procesy rekrutacyjne, ciche odchodzenie, zniechęcenie i brak inspiracji, niepoukładana praca zdalna, różnice generacyjne, odmienności w wartościach i przekonaniach, różne narodowości, religie i kultury - te zjawiska zaczynają pokazywać, że niejedna firma wygląda od wewnątrz jak przysłowiowy Frankenstein. Wiele elementów do siebie po prostu nie pasuje, a organizacjom brak jest pomysłu, jak to posklejać.

Na rezultaty można było czekać nieco dłużej, ale pandemia przyspieszyła te procesy. Rozchwianie i brak spójności, małe zaangażowanie czy wręcz wypalenie zawodowe, pokazują czerwone światło. Mamy do czynienia z kryzysem psychologicznym, który zatrząsnął posadami biznesowego świata.

Zatem?

Wreszcie zaczęliśmy sobie stawiać odpowiednie pytania - kim jest człowiek we współczesnym świecie, kim jest pracodawca, a kim pracownik, co to jest redystrybucja, gdzie jest zlokalizowane źródło kapitału, czym jest państwo, polityka, organizacje międzynarodowe, jakie prawa ma człowiek - pracownik, a jakie obowiązki. Co to jest ekologia, czym jest religia, czy wąska specjalizacja to wciąż dobry pomysł, jakie kompetencje ma mieć lider, itd.

Te pytania to nadzieja, bo pytania otwierają dialog. A tego nam trzeba – biznesowej komunikacji w zupełnie nowej formie. Te fundamentalne kwestie stają się pomału tematami przewodnimi codzienności. Coś, co jeszcze niedawno rozstrzygane było w zaciszu gabinetów i ogłaszane światu, jako prawdy objawione, teraz rozgrzewa miliony i, miejmy nadzieję, staje się zaczynem zmian.

Mając na uwadze opisane zjawiska, nie sposób nie zauważyć, że zachodzące zmiany w komunikacji, które widzimy wokół, nie zostały jeszcze odpowiednio nazwane, ułożone i unarzędziowione biznesowo. Wciąż bowiem, w ogromnej większości, średni i duży biznes prowadzony jest komunikacyjnie w tradycyjnym stylu, opierając się na dwudziestowiecznych koncepcjach. Nadal, poszczególne stanowiska w firmie zajmowane są przez specjalistów, którzy na ogół działają odcinkowo. Większość organizacji, czasami siłą rozpędu, najczęściej w ogóle nie  licząc utraconych korzyści, a jeszcze czasami – nie potrafiąc się odnaleźć w nowej rzeczywistości trwają w dawno utartych schematach. Skutki są oczywiste. I odbijają się na ludziach. Upadające praktycznie z dnia na dzień wielkie marki, brak, spodziewanego przez analityków rozwoju, zaprzepaszczanie wartości, utrata zaufania, wielomilionowe inwestycje w nietrafione rozwiązania itd., to wszystko odbija się na pracownikach.  

Zatem? Czy jest jakieś superrozwiązanie, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyniesie uspokojenie i nada odpowiednie kierunki? Oczywiście, że nie ma.

Są natomiast kroki, które wydają się być konieczne do podjęcia – bo one właśnie dają nam możliwość zjedzenia tego przysłowiowego słonia, po kawałku. Co zatem powinno pójść na warsztat w pierwszej kolejności? Ponieważ nie zapowiada się, żeby procesy transformacji spowolniły, logicznym wydaje się sięgnięcie do źródeł. Do wartości, modeli oraz idei, na których opiera się nasza cywilizacja. Tak, to brzmi szumnie, ale w gruncie rzeczy sprowadza się do prostej rzeczy, do tego, co przynosi nam największe poczucie bezpieczeństwa- czyli wykorzystanie siły społeczności, grupy, działanie razem, we wspólnie dobrze pojętym interesie.

Nie, nie zniechęcaj się tą konkluzją, nawet jeśli spodziewałaś się/spodziewałeś się tu odkryć jakąś rewelację. Nie, nie będzie tu nowego koła, prochu czy żarówki. Bo chodzi o znalezienie sposobu na to, żebyśmy w działaniach byli bardziej skuteczni, a to wymaga poprawy znanych nam i używanych procesów. Poprawy, a nie wdrażania nowych. Nowe nie będą w stanie wdrożyć się w krótkim czasie powszechnie A jedynie powszechność usprawnień daje nam możliwość szybkiej poprawy.

Co jest więc taką logiczną powszechną korektą, która skokowo poprawi nam komfort działania w biznesie? Usprawnienie komunikacji biznesowej! To jest właśnie nasza nadzieja. Dlaczego? Wymieńmy choćby 3 powody:

  1. Współczesny człowiek, po raz pierwszy w swoim istnieniu w takiej skali i masie zobaczył samego siebie. Dostrzegł możliwości, jakie ma, uzyskał moc sprawczą. Nigdy dotąd tak wiele osób nie demonstrowało swoich poglądów publicznie, nie podejmowało decyzji – po której stoją stronie, nie czuło wewnętrznego obowiązku, by walczyć za swoje przekonania. Agora, jaką stworzył internet dała ludziom dotąd niedoświadczaną przestrzeń komunikacyjną. Media społecznościowe nauczyły nas, że można, a nawet trzeba się wypowiadać. I to przekłada się na środowisko pracy. Niestety, z jakością która często pozostawia dużo do życzenia.
  2. Chęć wypowiadania się obudziło też wiele demonów. Język pogardy, czy wręcz nienawiści zyskał swoich wyznawców w niespotykanej skali. Anonimowość spowodowała, że nienawistne zachowanie często pozostaje bezkarne. W tym samym czasie do głosu zaczęły dochodzić młode pokolenia, których system wartości kształtował się przez świat internetu – takie mają zwyczaje, w jakich się chowali. Bardzo często prezentują skrajnie odmienne poglądy, które starsi komentują jako arogancję czy roszczeniowość.
  3. Globalne zmiany ekonomiczne spowodowały, iż sukces w działaniu niejednej firmy nie zależy od jej wielkości, ale kompetencji dogadywania się z dostawcami, klientami, na co dzień. Łańcuchy dostaw i wszelkie słabe punkty handlu międzynarodowego, czy lokalnej produkcji mają szansę być poukładanymi jedynie wtedy, kiedy zadziała komunikacja, a dopiero potem wszelkie inne zakresy robienia biznesu. W tym NEOŚwiecie, który nazwaliśmy w ten sposób nie ze względu na zupełnie nowe rozwiązania – bo te są w zdecydowanej mniejszości, a z racji licznych fluktuacji, ciągłego poprawiania tego, co jest. Żyjemy w świecie codziennej aktualizacji. Kolejne modele telefonów, pojawiają się co kilka miesięcy przynosząc kolejne usprawnienie, ale innowacji na miarę smartfona nie mieliśmy już od lat.

Choćby te opisane wyżej zjawiska są podstawą postawienia następujących pytań:

Jest rzeczą pewną, iż będąc specjalistami w szeroko pojętej komunikacji biznesowej, jaką są negocjacje i pracując w niej od prawie 25 lat wiem, że XXI wiek i jego zmiany wymagają gruntownego przeformułowania tej dziedziny. Ktoś, kto jest jeszcze w stanie wierzyć, że tradycyjny ich model opierający się na sztuczkach i trikach manipulacyjnych stosowanych podczas teatralnie budowanych spotkań to coś, co jest modelem trwałego biznesu, powinien udać się na zasłużoną emeryturę. Wszyscy inni, którzy widzą, że ten dwudziestowieczny sposób na „załatwianie drugiej strony” nie działa, powinni mieć w zasięgu ręki narzędzia, dzięki którym urealnią, unowocześnią i usprawnią swoje negocjacyjne procesy.

Dlatego właśnie stawiamy na NEOcjacje™ - czyli negocjacje XXI wieku, wieku tworzącego NEOŚwiat™, jako zjawiska nieustających przemian. NEOcjacje™ są logicznym kolejnym krokiem w ewolucji naszych firm. Biorą pod uwagę wszystko to, czego brakuje w tradycyjnych negocjacjach i wyrzucają z komunikacji biznesowej to, co powoduje niechęć do niej oraz brak procesowej skuteczności.

NEOcjacje™ powstały przy akompaniamencie:

Nadzieja, jaka wiąże się z innowacją w negocjacjach jest ogromna. Wielu z nas przyznaje, że mimo negocjacyjnego obycia nie lubi tej formy komunikacji. Ma dość manipulacji, kłamstwa, przerostu ego, agresji itd. Ma dość odcinkowości i konieczności zakładania masek, które nie pasują im do twarzy. Chcą inaczej, chcą lepiej.

Zmiana paradygmatu nie będzie łatwa, bo dekady myślenia negocjacyjnego odcisnęły się na biznesie mocnym piętnem. Starych metod trzeba się więc ODUCZYĆ, żeby zrobić miejsce nowym. To podejście powinno charakteryzować wszelkie innowacje behawioralne. Nasze mózgi mają skłonności pozostawania w ugruntowanych nawykach. Dlatego, aby wdrożyć NEOcjacje™ do swojego biznesu trzeba po pierwsze uwierzyć, że to przynosi dobre rezultaty sprawdzając to najpierw na jakiejś części swojego zespołu, a po drugie mieć przekonanie, że jest inwestycja w firmę, a nie tylko w ludzi. Bo system NEOcjacyjny™ pomaga w zarządzaniu klientem i kontrahentem, ale i relacjami wewnątrz organizacji.

Zmiany w podejściu do drugiego człowieka w biznesie po prostu muszą się wydarzyć. Spróbuj zatem NEOcjacji™. Może to jest rękawiczka na Twoją rękę, pasująca do twojej kultury firmowej, a co więcej wspomagająca realizację Twojej wizji i misji organizacyjnej? Umów się na spotkanie z nami. Nałożymy NEOcjacyjną™ mapę na Twoją przestrzeń i pokażemy dokąd prowadzą nasze ścieżki rozwoju. To może być najlepiej zainwestowany czas w ciągu ostatnich lat. Rozwiń siebie i firmę – stań się NEOLiderem™, z uśmiechem sukcesu na spokojnej twarzy. Czy możesz nie spróbować takiej okazji?

Mózg, Samoistna Jednostka Dywersyjna, w akcji - na zakupach.

Mózg, najczęściej wybiera drogę na skróty, żeby nie zwariować, oczywiście. Czyli, wszystko w porządku, prawda? To przecież bardzo istotny powód, stabilność. Hehehehe, zależy – jak na to spojrzeć. No to popatrzmy, czy nasz mózg jest naszym przyjacielem, czy wrogiem. Testowanie komputera centralnego odbywa się na porządku dziennym, na przykład podczas podejmowania decyzji. Tak się składa, że ten osławiony proces nie jest świadomym wyciąganiem wniosków z okoliczności, analizą i syntezą argumentów. Jest po prostu, w ogromnej większości sytuacji = automatyzmem. Co to oznacza? Hormony i gadzia część naszej głowy dyktują- reszta wykonuje. Jak to zatem wygląda?

Kiedy wchodzę do sklepu czuję zapach, widzę uśmiech, dotykam materiał. Zmysły szaleją, kupuję. Jednorazowa przyjemność. W zależności od towaru – mogę się jeszcze ucieszyć, w momencie kiedy zjem, założę, posmaruję. Dlatego, w zależności od ilości czasu, moja podróż po wszystkich sklepach centrum handlowego jest czymś oczywistym. O dziwo, zdecydowanie więcej dzieje się w innych okolicznościach - przed ekranem!

Wcale bowiem nie muszę fizycznie spacerować po pasażach, żeby czuć się miło. Mimo, że przecież siedząc na kanapie z telefonem w ręku nie mam nawet części tych podniet, które miałam wchodząc do galerii handlowej, moja przygoda jest zdecydowanie bardziej rozbudowanym przeżyciem. A wszystko to zawdzięczam mojemu osobistemu Dyżurnemu Dywersantowi, którego oczywiście nazywam inaczej, który będąc na głodzie dopaminowym, dyktuje fazy mojej przyjemności. Niezawodny mózg (o nim tu mowa, oczywiście) uzależniony od wygrywania, zdobywania i komfortowania się posiadaniem podpowiada kolejne strony w przeglądarce.

-„Fajne, przyda się, tego nie mam”, pojawia się wyobrażenie gdyby to już tu było i przyjemne uczucie zwycięstwa nad materią.  Przycisk KUPUJĘ, jest powszechnie poszukiwanym smakiem umami, a w obecnych okolicznościach jest po prostu nie do zastąpienia.

To jak podbój kolejnej prowincji, powiększającej Cesarstwo Rzymskie na jego wschodnich rubieżach, to jak odkrywanie nieznanego lądu po miesiącach żeglugi. Mam! Upajające uczucie. Pierwszy strzał dopaminy to decyzja, kolejny to obietnica dzwonka do drzwi lub otwarcia drzwiczek paczkomatu.

Kolejna dawka – biorę w ręce karton, kryjący niespodziankę. Tu jeszcze trochę adrenaliny, nerw błędny przewodzi emocje do brzucha, motyle, dziękuję! SerduszkaJ

Co kryje ten prezent, jakie zwycięstwo odniosę, kiedy rozerwę poły pudełka i zajrzę do środka. Prawie, prawie, prawie…jest! Jak cudownie jest nakarmić mój uzależniony mózg kolejną dozą narkotyku. Już od dwóch miesięcy nie wychodzę z domu. Dres jest moim wiernym przyjacielem, nie mam super fryzury, paznokci, jak wszyscy wyglądam „po domowemu”. Nie przeglądam się w biurze w oczach kolegów i koleżanek, zatem - dajcie mi moje zakupy!!! Chcę więc choć przez chwilę poczuć podenerwowanie, chcę mojego kortyzolu, chcę serotoniny, chcę oksytocyny!

Ufff… Wszystko super. Nareszcie, czekałam na nią całe 2 dni, rozrywam folię. Błyszcząca tarka do warzyw jest wprost idealna. Zaraz wymienię tę starą. Nie mamy w domu programu wsparcia dla emerytowanych sprzętów kuchennych, trudno.

Idę z trendem – w mediach ciągle krzyczą, żeby stawiać na młodych, nawet w radio, ostatnio. Moje trofeum zdobić będzie kuchnię, jak znalazł. 14,99 zł. Kosztu przesyłki nie było, zapłaciłam za rok, bo jestem premium, a co?! Fantastycznie.

Rachunek na kartce A4 rozkładam z atencją i archiwizuję w specjalnym segregatorze założonym pod koniec marca 2020. Mhmmm…, zamyślam się, i kiedy właśnie w głowie świta mi myśl o upieczeniu tarty warzywnej czuję znajomy głos dywersanta, „ale przecież nie masz porządnej blachy na takie wypieki”. Niemal w dwutakcie słyszę: „Kochanie, muszę mieć nowy młotek. Ten, który jest jakoś tak się rusza na trzonku” –zafrasowany głos męża dochodzący z pokoju uwalnia mnie od planu wybierania foremki w drugiej części dnia. Trzeba działać natychmiast! „Oooo… czywiście, Kochanie!”, odpowiadam. Konrad przecież też ma prawo wstrzyknąć sobie trochę szczęścia do głowy.

Cóż…kontrolowanie Osobistego Dywersanta, to trudne zadanie. Wymaga świadomości, a tej mamy w głowie około 5%. Reszta to podświadomość. Jeśli nie chcesz uzależnić się od dopaminy w stopniu, który przekształci Twoją garderobę, kuchnię, garaż, itd., w Magazyn Przedmiotów Wszelakich, a Ciebie w analityka Ceneo.pl, weź kartkę, długopis, zbierz całą rodzinę i poukładajcie swoje MUSZĘ- POTRZEBUJĘ – CHCĘ, CHCIAŁABYM/CHCIAŁBYM. Sięgnijcie po naszą Regułę Ringów™, której zadaniem jest urealnianie rzeczywistości, która najczęściej nam się po prostu WYDAJE.

Co ważne – zasady Reguły Ringów™ poznawaj najpierw w pojedynkę. Dopiero potem zrób z tego pracę w relacji. To tak, jak w samolocie. Maska tlenowa najpierw na swój dziób, żeby pomagać innym. Zrób rachunek sumienia, otwórz się na rozmowę.

Tak, na początku będzie to nieco dziwaczne. Nie każdy z nas potrafi mówić o swoich potrzebach, przymusach, marzeniach. Ale zobaczysz, o ile lepiej jest zacząć ten dialog i kontynuować go przechodząc przez wszystkie bliskie osoby, na których Ci zależy. A potem? Przejdź do klientów, kontrahentów. No jest NEO podejście do zrozumienia tych, z którymi chcesz osiągać porozumienia, żyć w relacji, współpracować.

To jest niezwykle odświeżające, kiedy zderzasz swoje oczekiwania, przypuszczenia, racje z tym, co w rzeczywistości sądzi druga strona. Ring Interesów™ zamienia się w Ringi Interakcji™.

Weryfikacja, super uczucie odarcia się z iluzji „wydawało mi się”. Wejdź w układ partnerski ze swoim mózgiem. Naucz go, że narkotyczne wizje MUSZĘ to mieć, MUSZĘ to zrobić, są najczęściej fatamorganami. A z nimi, jak wiadomo, nic nie wiadomo

Efekt działania Reguły Ringów™? Już nie wydaje (mi się) i nie wydaję (kasy, bez sensu). Nareszcie, świadomość. Mam!  

Ring nie dla bokserów

Okrąg to kształt obecny z nami od zarania. Właściwie to obecny w naturze od czasów „przed nami”, oczywiście w naturze.

To kształt naszej planety i innych ciał niebieskich, ale i magicznych kręgów w zbożu, kręgów fal na wodzie po wrzuceniu do niej jakiegoś przedmiotu, kręgu przyjaciół, czy bliskich oraz rodzinny. Okrągłe są obrączki łączące nowożeńców na wspólne życie oraz źrenica ludzkiego oka. Kształt ten przez tysiące lat ludzkich dziejów był dla nas dowodem boskiego wpływu lub/i symbolizował bezpieczeństwo, dlatego koło używane było od zawsze przez religię, sztuki plastyczne czy literaturę, jako znak harmonii i spełnienia.

Na kręgi można też spojrzeć od innej strony. Zatacza je historia pokazując powtarzalność pewnych mechanizmów, ale i prawidłowości w ewolucji świata. Już około 6000 lat przed zbudowaniem na planie koła Stonehenge powstała Gobekli Tepe, czyli najstarsza znana nam, zachowana świątynia, znajdująca się na terenie dzisiejszej Turcji (mająca około 10 tysięcy lat). Boskość okręgu.

Przez wiele wieków budowle sakralne służące różnym religiom w całości, lub części wpisane były w ten święty kształt. Świetna akustyka oraz tworzenie atmosfery spektaklu podkreślał okrąg starożytnych amfiteatrów, na czele z rzymskim Koloseum.

Symbolika ta przemawia do nas także w innych działach sztuki, dzięki którym o kole, sferze, kręgu powstawały wręcz legendy. Giotto, w XIII wieku, został poproszony przez papieża Benedykta IX o namalowanie czegoś idealnego. Miał udowodnić zwierzchnikowi kościoła swój kunszt, a to miało decydować o zatrudnieniu go ozdabiania Kaplicy Sykstyńskiej (zbudowanej również na planie okręgu). Co zrobił mistrz? Narysował… idealne koło.

Witruwiusz, w I w p.n.e. wpisał w okrąg (i okalający je kwadrat) idealne proporcje ludzkiego ciała, co piętnaście wieków później narysował (i tym samym rozpowszechnił) kolejny geniusz - Leonardo da Vinci posługujący się okręgami, jako planami proporcji.

Nie można nie przytoczyć jeszcze kilku przykładów malarskiego mistrzostwa tego boskiego kształtu: przepiękne tonda we włoskim renesansie, koła w Bauhaus’ie (Kandinsky był ich głównym admiratorem), zdobywające coraz większe uznanie kolekcjonerów na całym świecie - koła polskiego, nieżyjącego już malarza Wojciecha Fangora.

W kręgach zasiadały do najróżniejszych obrzędów ludy pierwotne. Rdzenni mieszkańcy Ameryk krąg mocy mają wpisany w odwieczną tradycję. Także wschodnia Mandala w sanskrycie to motyw artystyczny zamknięty w kole, wieczna medytacja – porządek świata, olśnienie. Jak piękny rysunek kręgów pokazuje pień drzewa mówiąc o swoim wieku.

Nic dziwnego, że nauka pogłębia wiedzę na temat prawidłowości koła, ale i takie dziedziny jak psychologia, czyli „nauka o głowie” raz po raz odnoszą się do cyklów, fal, wpływów. Dla Karla Gustaw Junga energia kształtów była niezwykle ważna w  prowadzonych przez niego terapiach. W końcu – to kołem właśnie toczy się fortuna, a jego wynalezienie stanowiło przełom w rozwoju naszej cywilizacji.  

Nie można nie opowiedzieć o kręgach piekielnych dość mocno działających na wyobraźnię, w szczególności po obrazowym przedstawieniu ich w swoim dziele przez Dantego Alighieri. Potępieni układają się w tym wiecznym cierpieniu centrycznie.

Praktycznie żadna dziedzina ludzkiego życia, w tym oczywiście nauka, prawa fizyki, chemii, matematyki – po prostu - prawa natury nie są wolne od sfery, koła, kuli. Na koniec, choć można by kontynuować listę przykładów – to właśnie Okrągły Stół stanowić będzie już na zawsze symbol naszego przełomu; bez względu na kontrowersje i spory, to wokół niego właśnie wypracowano historyczne porozumienie będące początkiem końca wieloletniego układu w naszej części kuli (oczywiście) ziemskiej.

Niewątpliwie, kształt okręgu jest wszechobecny, niezwykle dla nas istoty, pobudza naszą wyobraźnię i wciąż inspiruje.

Na naturalność kręgu, koła, ringu jest też opisem istoty Reguły Ringów™. Ta metoda podejścia do codzienności jest fundamentem NEOcjacji™, czyli negocjacji XXI wieku.

O co chodzi? O czerpanie z naturalnej zasady, że to, co wokół, najbliżej mnie, buduje mój świat. Na tym właśnie się skupiam i w tym kręgu spędzam najwięcej czasu. Tak bowiem jesteśmy zbudowani przez naturę, instynkt przetrwania jest naszym najsilniejszym nakazem i z podświadomości kieruje wieloma naszymi wyborami. Jeśli moja sfera bezpieczeństwa, komfortu i chęci jest zaburzona, spada moja produktywność, zadowolenie, energia. Stąd właśnie szukając symbolu opisującego własny mikrokosmos, okrąg był dla nas oczywistym kształtem.

On też, paradoksalnie, dzisiaj, pokazuje bańkę myśli, emocji czy wrażeń, w której każdy z nas tkwi. Ta strefa własnego „ja” to również codzienne pole walki, jaką toczymy ze sobą i światem. Walkę, jak w ringu bokserskim, tocząc ją wobec  przeciwności, ale najczęściej walcząc z samymi sobą przecież. W całym tym codziennym „zamieszaniu”, powołana przez nas Reguła Ringów™ ma być kołem ratunkowym przeciwko chaosowi – ma nam w tym pomagać.

Jak działa Reguła Ringów™? Rozkładając przed sobą symboliczne Ringi™ pomagając sobie sznurkami, rysując je, lub po prostu wyobrażając je sobie zaczynamy pracować z własnymi aspektami MUSZĘ – POTRZEBUJĘ – CHCĘ – CHCIAŁABYM/CHCIAŁBYM. To niezwykła podróż, często w zupełnie nieznane obszary.

I oto pierwsze odkrycie:

  1. Tak! Odkrycie, jak mało siebie znamy jest początkiem tej przygody. Dzięki uświadomieniu sobie, gdzie się znajdujemy zaczynamy odkrywać się również współzależności z innymi osobami/przedmiotami/zjawiskami będącymi w naszym Ringu™.

Kolejnym odkryciem są:

Wyrysowanie naszego Ringu Interesów™ na dzisiaj i połączenie ich z innymi podmiotami (każdy z nas ma swój Ring Interesów™, czy zdaje sobie z tego sprawę, czy nie), ma pomagać w dobieraniu narzędzi do prowadzenia skutecznej komunikacji z tą osobą wartością, a w konsekwencji wspólnej pracy nad profitem. Dlaczego?

Oto trzecie odkrycie:

Jeśli dzięki Regule Ringów™ będziemy lepiej rozumieć współczesność i relacyjnie zarządzać organizacjami, to będzie ona również budować kapitał społeczny. Poznanie tej metody wydaje się być obecnie nieodzownym elementem budowania chęci do działania w firmie. A to jest niezwykle potrzebne wobec bardzo niepokojących zjawisk pracowniczych, np. niechęci, lęku przed jutrem czy cichego odchodzenia (ang. quiet quitting).

Osoby poznające swój Ring™ podczas naszych sesji konsultingowych czy edukacyjnych podkreślają, że wiedza o sobie w tak pokazywanym kontekście jest w dzisiejszych czasach niezwykle deficytowa. Czujemy to w kryzysie psychologicznym objawiającym się również od lat bardzo niskim zaangażowaniem pracowniczym. Ostatnie badania Instytutu Gallupa pokazują, że ok.81 pracowników globalnie nie jest zaangażowanych w swoją pracę.

I wreszcie, ów fundament dla NEOcjacji™ jest podstawą budowania zdolności adaptacyjnych oraz wytrzymałości – dwóch elementów niezbędnych, jeśli nie chcemy oszaleć w tym, co nas otacza.

Dlatego Reguła Ringów™ jest fantastycznym narzędziem zarządczym. Pracownicy, dzięki poznaniu tych zagadnień, o wiele chętniej wychodzą z inicjatywami, biorą odpowiedzialność i budują relacje. Rozumieją bowiem, zgodnie z Regułą Ringów™, istnienie koniecznej współzależności pomiędzy satysfakcją z wykonywania obowiązków, oraz opłacalnością tych działań dla wszystkich, którzy są z nimi połączeniu w Łańcuchu lub Mozaice Interakcji™.  

Nasza reguła wpisana w kształt koła wraz z coraz częstszym jej używaniem ma stać się stałym elementem zbiorowej wyobraźni prowadzonych przez nas biznesów. Ma rozwijać kreatywność, pomagać w indywidualnych procesach decyzyjnych, osobistych wyborach, a firmom w zdrowym rozwoju. Tym samym postawimy kolejne kroki na drodze radzenia sobie w tym NEOŚwiecie, który od kilku już dobrych lat zaskakuje nas coraz bardziej i nie daje czasu na odpoczynek. Trzeba czerpać z tego siłę, zamiast obawiać się złego. Tylko wtedy będziemy w stanie czynić naszą dzisiejszą rzeczywistość choć trochę lepszą. Po to właśnie Reguła Ringów™ została stworzona! NEOcjacje™ w NEOŚwiecie™ Zatem, niech się kręci! J

Kompetencje przyszłości

nże i umiejętności przyszłości (wg Światowego Forum Ekonomicznego). Nieco zaskakujące, prawda?

Wiele osób, gdy myśli o pracy przyszłości, sądzi, że wszyscy będziemy musieli rozwinąć wysokie kompetencje techniczne czy pozyskać i posiadać zaawansowaną wiedzę naukową. Gdyby to było takie proste, takie jednowymiarowe.

Niestety, rzeczywistość będzie bardziej złożona.

Równie ważne będą umiejętności społeczne, a kluczem do powodzenia na rynku pracy będzie zintegrowanie tych ludzkich z technicznymi. Z kolei fundamentem spektakularnego sukcesu firmy będzie zgromadzenie – i utrzymanie – ludzi wyróżniających się takimi zdolnościami. A także stworzenie im przestrzeni i warunków do korzystania z tych umiejętności w pełnym zakresie. Bo przecież w świecie, w którym o przewadze decyduje maksymalne wykorzystanie talentów, trzeba zadbać o to, aby mogły rozkwitać?

Czyli kolejna głęboka zmiana, która nas czeka. No bo pomyśl – czy dziś ktoś przygotowuje nas na tak wymagającą i wielowymiarową przyszłość? Szkoła, wciąż myśląca w kategoriach specjalizacji, lubująca się w kształtowaniu człowieka zuniformizowanego, bezkrytycznie podążającego za wskazówkami nauczycieli? Czy przygotowuje nas do tego praca we współczesnych korporacjach, małych i średnich przedsiębiorstwach, administracji publicznej? Czy ułatwia nam to życie w spolaryzowanym społeczeństwie, w którym każdy spór toczy się według plemiennych reguł gry?

No właśnie.

A może by to zmienić? Rozszerzyć tę kolejną rewolucję przemysłową na rewolucję człowieka?

Witaj w NEOŚwiecie™

Z tego tekstu dowiesz się: 

Współczesny świat zmienia się niebywale szybko. Przyczyną tych zjawisk jest bezprecedensowy postęp technologiczny, który ze względu na jego wszechobecne skutki został określony mianem „czwartej rewolucji przemysłowej”. To fakt, galopujący rozwój radykalnie zmienia nasze życie. Do końca lat 20. XXI wieku Człowiek wyląduje na Marsie, czyniąc pierwszy krok w kierunku ustanowienia cywilizacji międzyplanetarnej. Regularnie będzie obwieszczał osiąganie kolejnych „kamieni milowych” dzięki wykorzystaniu coraz doskonalszych komputerów kwantowych czy coraz „mądrzejszej” sztucznej inteligencji. Coraz częściej będzie ogłaszać kolejne przełomowe odkrycia w dziedzinie medycyny, biotechnologii, energetyki czy neuronauki.

Nader często jednak, snując opowieści o następnych innowacjach, nie dostrzegamy prawdziwie centralnego elementu tej układanki – Człowieka. A to przecież my, ludzie, jesteśmy jednocześnie kreatorami i konsumentami tego przyspieszenia. To my zmagamy się z efektami zjawisk, które tworzymy. To my powołaliśmy do życia tę digitalową rewolucję.

Jak się z nią czujemy? Czy rezultaty naszego dzieła przynoszą nam wytchnienie i większe zrozumienie świata? Paradoksalnie jest raczej przeciwnie. Im szybciej gnamy w tym wyścigu, tym bardziej czujemy się zagubieni. Czy w związku z tym rozsądne jest koncentrowanie się niemal wyłącznie na przemysłowym aspekcie zmian naszej rzeczywistości? Czy nie powinniśmy dodać do niego kolejnej, być może nawet ważniejszej warstwy podkreślającej ludzki, psychologiczny wymiar tego, co dzieje się wokół? Każdy z nas pewnie daje podobną odpowiedź na tak zadane pytanie – tak, powinniśmy.

Nazwijmy więc naszą rzeczywistość odpowiednio do natężenia charakteryzujących ją zjawisk. Nazwijmy ją rewolucją psycho-digitalową™. Dzięki temu podkreślimy, że jej wyniki zależeć będą od jej wpływu na nas, ludzi, zbiorowo. Ale też, że to nasza psychika decydować będzie o jej powodzeniu.

Jesteśmy Twoim przewodnikiem po rewolucji psycho-digitalowej™ , bo nic nie daje teraz większego zysku niż komfort odpowiedniej wiedzy. 😉 Witamy Cię zatem w NEOŚwiecie™! Twój sukces dzięki naszej argumentacji.

Dlaczego mamy zwrócić uwagę na siebie samych? W przeciwieństwie do trzech poprzednich rewolucji przemysłowych ta odbywa się w ramach największego w dziejach usieciowienia świata, połączenia wszystkiego i wszystkich. W mgnieniu oka możemy dowiedzieć się praktycznie o każdym wydarzeniu. Jesteśmy bombardowani nieskończoną ilością bodźców, przestymulowani, wypaleni. Bycie on-line stało się przymusem. Żyjemy zgodnie z porządkiem otrzymywanych informacji, mówimy, że nie mamy na nic czasu. Rośnie liczba nieszczęśliwych, zagubionych, zrezygnowanych.

Ten stan woła o naprawę. Rozedrganie świata jest bezsprzeczne. Sami sobie go urządziliśmy i sami będziemy musieli uporządkować go na nowo. Po pierwsze, powinniśmy nadać własny sens zmianom i potrafić je wykorzystać. To ważne, abyśmy panowali nad wytworami swojej wyobraźni czy pracy. Ale to nie wszystko. Ponieważ doświadczamy „przebiegunowania” i obserwujemy starcia tytanów na arenie międzynarodowej, powinniśmy wiedzieć, w jaki sposób wykorzystać różne zjawiska na swoją korzyść, zamiast reagować lękiem. Jak znaleźć miejsce w kształtującym się modelu gospodarki wielowymiarowej, z postwzrostem i kolejną krwiożerczą odmianą kapitalizmu – „kapitalizmem inwigilacji” w tle. Do tego jeszcze ogromny kryzys klimatyczny, który zmusza nas do egzystencjalnych przemyśleń. Jeśli nie zrozumiemy, wszystko to będzie tworzyć jedynie chaos.

Jeśli czytając ten tekst, zadajesz sobie pytanie, czy to w ogóle Ciebie dotyczy, to dobrze to przemyśl. Te zmiany nie omijają nikogo. Wystarczy kilka tygodni, by wszystko wywróciło się do góry nogami. Zastanów się i przyznaj, ile razy w ciągu ostatniego roku słyszałeś kłótnie współpracowników, bo każdy z nich odbierał świat przez pryzmat swojej „bańki”? Ile szans biznesowych straciłaś, bo niepewność jutra powstrzymała Cię przed podjęciem decyzji? Ile potencjału Twojej firmy nie zostało wykorzystane, ponieważ pracownicy nie potrafili sobie poradzić z przytłoczeniem, czują się wypaleni, czy mają oznaki depresji?

Jak sobie z tym poradzić? W co powinniśmy się wyposażyć, żeby dawać radę?

Nasza recepta to wprowadzenie do biznesu i do życia nowego podejścia do odbioru świata i komunikowania się z nim oraz w nim. Zamiast bazowania wyłącznie na przeszłości, skuteczne połączenie analizy przeszłości i przyszłości. Wiedza o tym, jak mówić i co mówić, by być skutecznym, projektować strategie, rozumieć potrzeby i motywacje innych. Właśnie po to powstała Agencja Analityczna NEOŚwiat™.  Żeby dostarczać Ci komfort odpowiedniej wiedzy.

Nie analizujemy świata Twojego biznesu, by sporządzić kolejny raport. Analizujemy go, by przygotować dla Ciebie argumenty, dzięki którym w swoich procesach komunikowania się z klientami, współpracownikami, dostawcami itd., osiągniesz dokładnie to, co jest Twoim celem. Pomożemy Ci łączyć kropki, dzięki czemu zaoszczędzisz czas, dostrzeżesz nowe szanse, zabezpieczysz się lub po prostu będziesz w stanie lepiej – bo bardziej świadomie – zarządzać ryzykiem. Wyposażymy Cię w wiedzę, którą wykorzystasz w procesie negocjacyjnym, aby zmaksymalizować jego efekty. Bez względu na to, z kim wymieniasz maile, rozmawiasz podczas wideokonferencji czy przy stole, z kim jesteś w sporze, będziesz w stanie powiedzieć „dobra robota”, „mamy to”, „o to właśnie chodziło”.

Upadek Kabulu i scenariusze dla Afganistanu

15 sierpnia 2021 r. talibowie wkroczyli do Kabulu, przejmując władzę w Afganistanie. Co czeka to państwo i jego społeczeństwo? Jak może się to odbić na nas – biernych obserwatorach tych odległych wydarzeń? Przygotowaliśmy dla Was dwa scenariusze przyszłości, które pomogą Wam odpowiedzieć na te pytania i przygotować się na przyszłość.

Afganistan prosperuje

Jest 2031 r. Talibom udało się ustabilizować sytuację w Afganistanie, uruchomić wydobycie metali ziem rzadkich, zawrzeć gigantyczne kontrakty na ich ekstrakcję z Chinami i Rosją oraz zwiększyć PKB per capita państwa, dzięki czemu cieszą się niezachwianym poparciem społecznym. Talibowie wykorzystują też technologię do promowania Afganistanu jako nowoczesnego państwa muzułmańskiego. Wszystko to odbywa się przy jednoczesnym zachowaniu jego głębokiego islamskiego charakteru, włącznie ze sztywno przestrzeganym prawem szariatu. W państwie nadal powszechne są więc egzekucje wszystkich tych, którzy sprzeciwiają się władzy talibów i ich prawom. Dzięki sukcesom talibów ich ideologia staje się coraz bardziej popularna. Jest coraz częściej przejmowana i adaptowana także w warunkach zachodnich, gdzie pojawiają się polityczne ugrupowania chrześcijańskie, które nawołują do „powrotu do korzeni i praw naturalnych” w życiu publicznym. Punktem odniesienia jest dla nich rządząca na Węgrzech Wielka Chrześcijańska Unia Jedności i Prawości, która dzięki ekstensywnemu wykorzystaniu nowoczesnych technologii doprowadziła do znacznego podniesienia poziomu życia mieszkańców państwa, ale jednocześnie wprowadziła radykalnie konserwatywne ustawodawstwo, m.in. zakładające karę śmierci za homoseksualizm czy delegalizujące rozwody.

Afganistan (wciąż) płonie Jest 2031 r. 

Talibowie są wewnętrznie podzieleni, dochodzi między nimi do międzyfrakcyjnych walk. Jednocześnie wciąż rządzą w Kabulu – z jednej strony dlatego, że w państwie nie ukonstytuowała się żadna inna siła, która mogłaby im zagrozić, z drugiej dlatego, że stosują terror wobec wszystkich, którzy ośmielają się im sprzeciwić. Lokalni watażkowie próbują robić interesy z mocarstwami zewnętrznymi: Rosją, Chinami i Pakistanem. Na terytorium Afganistanu odżyła również Al-Kaida. Tym razem jednak nie dokonuje ona fizycznych ataków terrorystycznych, a angażuje się w cyberterroryzm, najprawdopodobniej współpracując przy atakach ze służbami Rosji i Chin. Straty, jakie ponoszą państwa zachodnie z tytułu tych ataków, są olbrzymie: cierpią nie tylko narodowe budżety, z których władze muszą wydobywać coraz większe środki na pokrycie szkód wyrządzonych przez cyberterrorystów, lecz także zachodnie przedsiębiorstwa, które permanentnie padają ofiarą szantaży, kradzieży i opóźnień w dostawach. Atmosfera w państwach zachodnich jest fatalna, prasa coraz częściej spekuluje o tym, że przywódcy NATO przygotowują się do kolejnej interwencji w Afganistanie. W tym samym czasie Chiny i Rosja podpisują z rządem talibów pakt sojuszniczy, zgodnie z którym jakikolwiek atak na Afganistan będzie traktowany przez nich jako atak na ich własne terytoria.

Bliski Wschód w ogniu

Bliski Wschód najczęściej kojarzy się z ogniem konfliktów zbrojnych. W to lato był jednak trawiony nie wojnami, a rozległymi pożarami, które szczególnie pognębiły Turcję. Ogień brutalnie przypomniał o innej katastrofie wiszącej nad regionem – tej klimatycznej. Nic dziwnego, że ci, którzy mają na to środki, coraz śmielej planują inwestycje ograniczające skutki zmian klimatu.

Turcja w płomieniach, napinki w sołszalach


Najwięcej szumu medialnego wywołały pożary lasów w Turcji. Nie tylko dlatego, że ich nagłośnieniem zajął się Mateusz Borek, który komentował je z równym przejęciem jak przygodę reprezentacji Polski na Euro. Także ze względu na to, że nie oszczędziły one znanych na całym świecie kurortów. Przerażająca była również skala. I pożarów, bo spaliły blisko 160 tys. hektarów lasów, i niekompetencji władz. Dopuściły one do tego, że Turcja nie mogła skorzystać z żadnego rodzimego samolotu gaszącego.

Ta nietypowa sytuacja rodziła równie nietypowe reakcje. Część Turków doszukiwała się w pożarach ręki Billa Gatesa. Miałby on – przy pomocy firm z sektora high tech – rozniecać ogień, aby zwiększyć powierzchnię do budowy czystych źródeł energii, np. paneli słonecznych. Inni Turcy zainicjowali w mediach społecznościowych kampanię #helpTurkey. Apelowali w niej o pomoc dla własnego państwa.

Rysunek 2 Przykładowy apel o pomoc, który ukazywał się pod postami z hasztagiem #helpTurkey, źródło: https://twitter.com/EnginBrigantium/status/1423300478620872708

Odpowiedź władz była zdecydowana. Fahrettin Altun – szef aparatu propagandy prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana – rozpoczął krucjatę z własnym hasztagiem #StrongTürkiye. Wskazywał, że Turcja jest silna, a więc samodzielnie poradzi sobie z katastrofą.

Rysunek 3 Przykład obrazu, który można było odnaleźć w mediach społecznościowych w ramach akcji #StrongTürkiye, źródło: https://twitter.com/halilmiroglu61/status/1422102373883858944

Pompowanie balonika dumy narodowej nic nie dało. Ostatecznie Turcja otrzymała pomoc od kilku państw – a także od Unii Europejskiej – i pożary udało się opanować. Jednak ulga od katastrof naturalnych nie trwała długo. Wkrótce północną część państwa nawiedziła powódź, która zabiła ponad 70 osób, a więc niemal dziesięć razy więcej niż pożary.

Oburzenie Turków na rządzących może dziwić. W końcu co mogli oni poradzić na niszczącą siłę żywiołu? Te wątpliwości byłyby zasadne, gdyby nie szerszy kontekst. Po pierwsze, chodzi o wspomnianą niekompetencję władz. Upychają one wszędzie politycznych nominatów, co skutkuje niewydolnością instytucji. Według mediów nie inaczej było z Tureckim Towarzystwem Aeronautycznym, które dysponuje flotą samolotów gaszących. Po drugie, znaczenie ma podejście rządzących do kwestii środowiskowych. Co do zasady polega ono na ich ignorowaniu. Tak było np. w przypadku tzw. megainwestycji jak nowe lotnisko w Stambule czy kanał stambulski (wciąż w fazie projektu). Zwiększa to zainteresowanie kwestiami środowiskowymi i klimatycznymi wśród Turków. I nasila ich sprzeciw, gdy rzeczywistość dostarcza im dowodów, że ignorancja władz w tym obszarze będzie kosztowna.

Rysunek 4 Pożary w Turcji, stan na 4 sierpnia, mapa Dyrektoriatu ds. Komunikacji. Kolor ciemny zielony (liczba 174) oznacza łączną liczbę pożarów, kolor jasny zielony (161) liczbę pożarów opanowanych, zaś kolor czerwony (13) liczbę pożarów ówcześnie trwających.

Palący problem… gospodarczy

Z ogniem walczyły również inne państwa regionu. Z dramatyczną sytuacją zmagała się Algieria, w której płomienie pochłonęły życie blisko 100 osób. Władze państwa oskarżyły o ich podsycanie dwa ugrupowania terrorystyczne, które – ich zdaniem – mają powiązania z Marokiem i Izraelem. Obarczanie winą wrogów zewnętrznych to bardzo popularny wśród regionalnych polityków sposób odwracania uwagi od własnych zaniedbań.

Z ogniem zmagał się i Liban, jedno z najbardziej znękanych państw na Bliskim Wschodzie, którego gospodarka została niedawno zdewastowana przez eksplozję w bejruckim porcie. Nie inaczej było w Syrii, wciąż pogrążonej w wojnie domowej. Płomienie nie ominęły też Cypru, który zmagał się z największymi pożarami w swej najnowszej historii.

Straty, jakie poniosły gospodarki bliskowschodnich państw, nie zostały jeszcze dokładnie oszacowane. Jednak już teraz rodzą one obawy o przyszłość. Wszak pożary przypadły na środek sezonu turystycznego, który dotychczas stanowił w miarę stabilne źródło dochodu (przykładowo na Cyprze sektor turystyczny to ok. 10% PKB, a w Turcji jest podstawowym źródłem utrzymania dla blisko 9% pracowników). Co jeśli sytuacja będzie się regularnie powtarzać?


Tu zasadzimy drzewa, tam zasadzimy chmury


Nie sposób łączyć każdego z setek pożarów, które nawiedziły Bliski Wschód, bezpośrednio z globalnym ociepleniem. Większość ekspertów jest jednak zgodna co do tego, że zmiany klimatu będą sprzyjały częstszemu występowaniu ekstremalnych zjawisk pogodowych, w tym fal upałów i suszy. Część państw próbuje więc zabezpieczyć się przed negatywnymi skutkami zmian lub im przeciwdziałać.

Najambitniejsze plany ma Izrael. Nowa minister ochrony środowiska Tamara Zandberg chciałaby np. zwiększyć udział odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym państwa do 40% do 2030 r. Będzie to wymagało ogromnych nakładów finansowych i narażało na szwank relacje ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, planującymi partnerstwo z Izraelem w eksporcie emirackiej ropy na rynki zewnętrzne.

Imponujące są też plany Arabii Saudyjskiej, w której temperatury mają rosnąć jeszcze szybciej niż światowa średnia. Następca tronu Muhammad bin Salman ogłosił ciekawy plan zasadzenia w państwie 10 miliardów drzew. Narodowe Saudyjskie Centrum Meteorologiczne stwierdziło zaś, że planuje uruchomienie programu „zasiewania chmur”, co ma ostatecznie zwiększyć rezerwy wodne Królestwa.

Z kolei Zjednoczone Emiraty Arabskie rozważają wprowadzenie celu neutralności w emisji dwutlenku węgla. Mają nadzieję na zyskanie dzięki temu statusu klimatycznego czempiona Zatoki Perskiej. Wzmocniłoby to ich wizerunek jako państwa nowoczesnego i odpowiedzialnego – jednego z liderów przeobrażeń w porządku międzynarodowym. Czy te inicjatywy mają szanse powodzenia? Niestety, jest to bardzo wątpliwe.

W Izraelu na drodze może stanąć polityka. I ta mała w postaci sporów między koalicjantami z rządu, i ta wielka, bo międzynarodowa. Trudno będzie przeforsować tak kapitałochłonne zmiany, które przyniosą niezbyt widoczne dla elektoratu efekty. Jest to mniej kuszące niż wydobycie gazu i wspólne projekty energetyczne z państwami arabskimi. To dopiero są inwestycje o szybszej i namacalnej stopie zwrotu.

Jeśli chodzi o KAS i ZEA, widowiskowe projekty proekologiczne mogą okazać się tylko zasłoną dymną dla dalszego intensywnego wydobycia surowców. W końcu żaden z arabskich liderów nie ogłosił, że zamierza zrezygnować z eksploatacji ropy. Wręcz przeciwnie – dotychczas słyszeliśmy z ich strony tylko zapewnienia, że zamierzają wycisnąć „czarne złoto” do ostatniej kropli.

Pozostaje też pytanie, na ile realne są to projekty. Dużo łatwiej ogłosić zasadzenie 10 miliardów drzew, niż zrobić to w taki sposób, aby miało to realny wpływ na klimat. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy – jak MBS – jest się monarchą absolutnym, który może nakazać poddanym nawet podlewanie pustyni.


Oby im się udało!


Mimo licznych wątpliwości pozostaje trzymać kciuki za proekologiczne inicjatywy bliskowschodnich rządów. Dlaczego? Prognozy są nieubłagane – jeśli nic się nie zmieni, pod koniec XXI wieku obszar Zatoki Perskiej pozostanie terytorium praktycznie niezdatnym do zamieszkania, a warunki w pozostałych subregionach Bliskiego Wschodu również będą nie do pozazdroszczenia. Będzie to skutkowało nie tylko nasileniem konfliktów o wodę, lecz także uchodźstwem klimatycznym na ogromną skalę.


„Wędrówki ludów” do Europy, już teraz destabilizujące europejskie państwa, staną się codziennością, a nie zjawiskiem nasilającym się od kryzysu do kryzysu. Byłoby to ogromne wyzwanie. Dla polityków, bo musieliby znaleźć sposób na rozwiązanie problemu. Dla społeczeństw, bo musiałyby odnaleźć nową równowagę w coraz większej różnorodności. Dla biznesu, bo działałby w ekstremalnie niestabilnych warunkach, dopóki te procesy polityczno-społeczne nie zostałyby zakończone.