Bliski Wschód najczęściej kojarzy się z ogniem konfliktów zbrojnych. W to lato był jednak trawiony nie wojnami, a rozległymi pożarami, które szczególnie pognębiły Turcję. Ogień brutalnie przypomniał o innej katastrofie wiszącej nad regionem – tej klimatycznej. Nic dziwnego, że ci, którzy mają na to środki, coraz śmielej planują inwestycje ograniczające skutki zmian klimatu.
Turcja w płomieniach, napinki w sołszalach
Najwięcej szumu medialnego wywołały pożary lasów w Turcji. Nie tylko dlatego, że ich nagłośnieniem zajął się Mateusz Borek, który komentował je z równym przejęciem jak przygodę reprezentacji Polski na Euro. Także ze względu na to, że nie oszczędziły one znanych na całym świecie kurortów. Przerażająca była również skala. I pożarów, bo spaliły blisko 160 tys. hektarów lasów, i niekompetencji władz. Dopuściły one do tego, że Turcja nie mogła skorzystać z żadnego rodzimego samolotu gaszącego.
Ta nietypowa sytuacja rodziła równie nietypowe reakcje. Część Turków doszukiwała się w pożarach ręki Billa Gatesa. Miałby on – przy pomocy firm z sektora high tech – rozniecać ogień, aby zwiększyć powierzchnię do budowy czystych źródeł energii, np. paneli słonecznych. Inni Turcy zainicjowali w mediach społecznościowych kampanię #helpTurkey. Apelowali w niej o pomoc dla własnego państwa.
Rysunek 2 Przykładowy apel o pomoc, który ukazywał się pod postami z hasztagiem #helpTurkey, źródło: https://twitter.com/EnginBrigantium/status/1423300478620872708
Odpowiedź władz była zdecydowana. Fahrettin Altun – szef aparatu propagandy prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana – rozpoczął krucjatę z własnym hasztagiem #StrongTürkiye. Wskazywał, że Turcja jest silna, a więc samodzielnie poradzi sobie z katastrofą.
Rysunek 3 Przykład obrazu, który można było odnaleźć w mediach społecznościowych w ramach akcji #StrongTürkiye, źródło: https://twitter.com/halilmiroglu61/status/1422102373883858944
Pompowanie balonika dumy narodowej nic nie dało. Ostatecznie Turcja otrzymała pomoc od kilku państw – a także od Unii Europejskiej – i pożary udało się opanować. Jednak ulga od katastrof naturalnych nie trwała długo. Wkrótce północną część państwa nawiedziła powódź, która zabiła ponad 70 osób, a więc niemal dziesięć razy więcej niż pożary.
Oburzenie Turków na rządzących może dziwić. W końcu co mogli oni poradzić na niszczącą siłę żywiołu? Te wątpliwości byłyby zasadne, gdyby nie szerszy kontekst. Po pierwsze, chodzi o wspomnianą niekompetencję władz. Upychają one wszędzie politycznych nominatów, co skutkuje niewydolnością instytucji. Według mediów nie inaczej było z Tureckim Towarzystwem Aeronautycznym, które dysponuje flotą samolotów gaszących. Po drugie, znaczenie ma podejście rządzących do kwestii środowiskowych. Co do zasady polega ono na ich ignorowaniu. Tak było np. w przypadku tzw. megainwestycji jak nowe lotnisko w Stambule czy kanał stambulski (wciąż w fazie projektu). Zwiększa to zainteresowanie kwestiami środowiskowymi i klimatycznymi wśród Turków. I nasila ich sprzeciw, gdy rzeczywistość dostarcza im dowodów, że ignorancja władz w tym obszarze będzie kosztowna.
Rysunek 4 Pożary w Turcji, stan na 4 sierpnia, mapa Dyrektoriatu ds. Komunikacji. Kolor ciemny zielony (liczba 174) oznacza łączną liczbę pożarów, kolor jasny zielony (161) liczbę pożarów opanowanych, zaś kolor czerwony (13) liczbę pożarów ówcześnie trwających.
Palący problem… gospodarczy
Z ogniem walczyły również inne państwa regionu. Z dramatyczną sytuacją zmagała się Algieria, w której płomienie pochłonęły życie blisko 100 osób. Władze państwa oskarżyły o ich podsycanie dwa ugrupowania terrorystyczne, które – ich zdaniem – mają powiązania z Marokiem i Izraelem. Obarczanie winą wrogów zewnętrznych to bardzo popularny wśród regionalnych polityków sposób odwracania uwagi od własnych zaniedbań.
Z ogniem zmagał się i Liban, jedno z najbardziej znękanych państw na Bliskim Wschodzie, którego gospodarka została niedawno zdewastowana przez eksplozję w bejruckim porcie. Nie inaczej było w Syrii, wciąż pogrążonej w wojnie domowej. Płomienie nie ominęły też Cypru, który zmagał się z największymi pożarami w swej najnowszej historii.
Straty, jakie poniosły gospodarki bliskowschodnich państw, nie zostały jeszcze dokładnie oszacowane. Jednak już teraz rodzą one obawy o przyszłość. Wszak pożary przypadły na środek sezonu turystycznego, który dotychczas stanowił w miarę stabilne źródło dochodu (przykładowo na Cyprze sektor turystyczny to ok. 10% PKB, a w Turcji jest podstawowym źródłem utrzymania dla blisko 9% pracowników). Co jeśli sytuacja będzie się regularnie powtarzać?
Tu zasadzimy drzewa, tam zasadzimy chmury
Nie sposób łączyć każdego z setek pożarów, które nawiedziły Bliski Wschód, bezpośrednio z globalnym ociepleniem. Większość ekspertów jest jednak zgodna co do tego, że zmiany klimatu będą sprzyjały częstszemu występowaniu ekstremalnych zjawisk pogodowych, w tym fal upałów i suszy. Część państw próbuje więc zabezpieczyć się przed negatywnymi skutkami zmian lub im przeciwdziałać.
Najambitniejsze plany ma Izrael. Nowa minister ochrony środowiska Tamara Zandberg chciałaby np. zwiększyć udział odnawialnych źródeł energii w miksie energetycznym państwa do 40% do 2030 r. Będzie to wymagało ogromnych nakładów finansowych i narażało na szwank relacje ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, planującymi partnerstwo z Izraelem w eksporcie emirackiej ropy na rynki zewnętrzne.
Imponujące są też plany Arabii Saudyjskiej, w której temperatury mają rosnąć jeszcze szybciej niż światowa średnia. Następca tronu Muhammad bin Salman ogłosił ciekawy plan zasadzenia w państwie 10 miliardów drzew. Narodowe Saudyjskie Centrum Meteorologiczne stwierdziło zaś, że planuje uruchomienie programu „zasiewania chmur”, co ma ostatecznie zwiększyć rezerwy wodne Królestwa.
Z kolei Zjednoczone Emiraty Arabskie rozważają wprowadzenie celu neutralności w emisji dwutlenku węgla. Mają nadzieję na zyskanie dzięki temu statusu klimatycznego czempiona Zatoki Perskiej. Wzmocniłoby to ich wizerunek jako państwa nowoczesnego i odpowiedzialnego – jednego z liderów przeobrażeń w porządku międzynarodowym. Czy te inicjatywy mają szanse powodzenia? Niestety, jest to bardzo wątpliwe.
W Izraelu na drodze może stanąć polityka. I ta mała w postaci sporów między koalicjantami z rządu, i ta wielka, bo międzynarodowa. Trudno będzie przeforsować tak kapitałochłonne zmiany, które przyniosą niezbyt widoczne dla elektoratu efekty. Jest to mniej kuszące niż wydobycie gazu i wspólne projekty energetyczne z państwami arabskimi. To dopiero są inwestycje o szybszej i namacalnej stopie zwrotu.
Jeśli chodzi o KAS i ZEA, widowiskowe projekty proekologiczne mogą okazać się tylko zasłoną dymną dla dalszego intensywnego wydobycia surowców. W końcu żaden z arabskich liderów nie ogłosił, że zamierza zrezygnować z eksploatacji ropy. Wręcz przeciwnie – dotychczas słyszeliśmy z ich strony tylko zapewnienia, że zamierzają wycisnąć „czarne złoto” do ostatniej kropli.
Pozostaje też pytanie, na ile realne są to projekty. Dużo łatwiej ogłosić zasadzenie 10 miliardów drzew, niż zrobić to w taki sposób, aby miało to realny wpływ na klimat. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy – jak MBS – jest się monarchą absolutnym, który może nakazać poddanym nawet podlewanie pustyni.
Oby im się udało!
Mimo licznych wątpliwości pozostaje trzymać kciuki za proekologiczne inicjatywy bliskowschodnich rządów. Dlaczego? Prognozy są nieubłagane – jeśli nic się nie zmieni, pod koniec XXI wieku obszar Zatoki Perskiej pozostanie terytorium praktycznie niezdatnym do zamieszkania, a warunki w pozostałych subregionach Bliskiego Wschodu również będą nie do pozazdroszczenia. Będzie to skutkowało nie tylko nasileniem konfliktów o wodę, lecz także uchodźstwem klimatycznym na ogromną skalę.
„Wędrówki ludów” do Europy, już teraz destabilizujące europejskie państwa, staną się codziennością, a nie zjawiskiem nasilającym się od kryzysu do kryzysu. Byłoby to ogromne wyzwanie. Dla polityków, bo musieliby znaleźć sposób na rozwiązanie problemu. Dla społeczeństw, bo musiałyby odnaleźć nową równowagę w coraz większej różnorodności. Dla biznesu, bo działałby w ekstremalnie niestabilnych warunkach, dopóki te procesy polityczno-społeczne nie zostałyby zakończone.